Cyfrowo minimalny styczeń. Podsumowanie

Mija miesiąc, odkąd rozpoczęłom swój eksperyment z ograniczaniem korzystania z mediów społecznościowych i ogólnie pojętej elektroniki.

Cyfrowo minimalny styczeń. Podsumowanie

tl;dr nie wyszło do końca tak jak zakładałom.

Social media

Początkowe 10 dni stycznia przebiegły mi tak, jak zaplanowałom. Zero Mastodonów, chodzenia po portalach informacyjnych, zaglądania dziewczynie przez ramię co tam ogląda na Instagramie… A potem zgarnęli do więzienia Wąsika i Kamińskiego.

FOMO, coś, czego nie brałom za bardzo pod uwagę, planując ten miesiąc, ekspresowo wzięło górę i postępowało z dnia na dzień. Po kilku dniach tego cyrku nie mogłom już się oderwać od śledzenia relacji na Onecie, albo czytania komentarzy na Twitterze przez Nitter[1] co ludzie piszą pod postami polityków. Poległom na pełnej w tym obszarze.

Co do wchodzenia bezpośrednio na strony portali społecznościowych, to też się nie udało, a to za sprawą… LinkedIna. Nie potrafię zrozumieć dlaczego akurat oni, a nie Mastodon albo Facebook. Z mojej perspektywy co najmniej zabawne przeżycie, że tylko tam się poddałom.

YouTube’a odpalałom tylko po to, by śledzić streamy na żywo z Sejmu oraz obejrzeć dwa odcinki dwóch różnych podcastów, także tutaj, mimo wcześniejszych założeń, jak dla mnie to mały sukces.

Newslettery

Tutaj akurat udało się, trzymałom się tego, żeby newslettery nadrabiać raz w tygodniu. Ale jakim, kurwa, kosztem psychicznym. Subskrypcje 13 list, z czego dwie lub trzy wysyłają maile codziennie, także w weekend mam do nadrobienia ok. 20-25 wiadomości. Nie doceniłom skali, ile treści tygodniowo pochłaniam. Także podsumowując: yay?

Elektronika

Miało nie być elektroniki w łóżku, poza Switchem, bo inaczej nie gram, oraz iPadem, na którym czytam wybrane kategorie e-booków — a jakże, poległom. Wystarczył jeden dzień, gdzieś w drugiej połowie miesiąca, kiedy nie miałom już siły wstać z łóżka i usiąść z dala od niego, by zrobić ćwiczenia na Duolingo, bym już stale siedziało/leżało w wyrze i scrollowało wiadomości od znajomych lub wpatrywało się w relacje z kolejnego „ciekawego” dnia w polityce.

Zabrakło mi wyrobionego już nawyku, aby powstrzymać się przed łączeniem telefonu z odpoczynkiem w sypialni, jest to rzecz, którą staram się odkręcić i wprowadzić na nowo.

Z pozytywnych zmian, to po telefon sięgam rzadziej. Pomogło pozostawienie powiadomień w aplikacjach absolutnie niezbędnych, jeszcze bardziej rygorystyczne zasady powiadomień w trybie „Praca”, który mogłom ustawić w iPhonie. Z selekcji aplikacji, które na telefonie pozostały, również jestem zadowolone.

Książki, kultura

Wynik miesiąca: 7 książek oraz jeden wiersz wydany drukiem przeczytane od deski do deski, dwie książki równolegle w toku, wyjście na jedną wystawę sztuki, w planach prapremiera „Anatomii upadku” na przełomie stycznia i lutego.

We wpisie o moim wyłączeniu się z sieci pisałom, że nie spodziewam się tego, żebym czytało więcej, ale rzeczywistość prześcignęła najśmielsze oczekiwania, w styczniu przeczytałom 30% tego, co przez cały zeszły rok. Jestem pod wrażeniem tego, jak sprawnie idzie mi czytanie.

Najlepiej czyta mi się na papierze, na drugim miejscu Kindle… Dopóki nie chcę robić notatek z tego, co aktualnie czytam, wtedy srebrny medal trafia rotacyjnie do iPada, mimo tego, że strasznie ślamazarnie idzie mi konsumowanie na nim treści.

Podsumowanie

Wiele porażek, również wiele sukcesów. Mam mieszane uczucia co do tego, jak to wszystko mi wyszło w styczniu, poza tym wpisem prywatnie dalej toczę ze sobą wewnętrzny dialog co mogę poprawić, co na pewno w tej „rutynie” pozostaje, a co wymaga wyrzucenia lub przedefiniowania.

Czy polecam sprawdzić cyfrowy minimalizm przez miesiąc? Tak. Tylko warto nastawić się na to, że czeka nas potencjalnie kilka fuckupów, po których trzeba podejść do siebie wyrozumiale, poklepać się po plecach i iść dalej, bogatsze o nowe wnioski i naukę z błędów.


  1. Nitter — webowy klient Twittera przeznaczony do konsumpcji treści tam zamieszczonych bez potrzeby zakładania konta, z myślą o prywatność użytkownika. Istnieje kilka(naście) instancji umożliwiających podejrzenie treści zamieszczanych na Twitterze. ↩︎